Powiat Rzeszowski - siła inwestycji
Preferencyjne pożyczki między innymi na poprawę efektywności energetycznej

Czas skończyć z podwójnym opodatkowaniem spółdzielni!

Opublikowano: 2017-04-10 10:56:16, przez: admin, w kategorii: Opinie

Co jakiś czas pojawiają się lepsze lub zwykle gorsze pomysły na uzdrowienie polskiej spółdzielczości. Co jednak jest najważniejsze? Opinia Tadeusz Kensego.

Pieniadze2

 

Spółdzielnie od pewnego czasu już oficjalnie nie są już reliktem komunizmu, za który były powszechnie uznawane chociażby w latach 90 . Nic w końcu dziwnego, są bowiem najsilniejszym organizacyjnie i gospodarczo segmentem tego, co nazywa się „ekonomią społeczną” lub - w świadomych tego problemu środowiskach katolickich - „trynitarną”, lub w kręgach filozofów nawet „teoekonomiką” (chociażby w najnowszym numerze pisma Kronos). Od tego już tylko krok do, tak ponoć dziś bardzo pożądanej „ekonomii solidarnej”, której spółdzielczość jest ważnym elementem.

Wizytówką spółdzielczego Podkarpacia są dwie (jedyne takie w Polsce!) spółdzielnie telefoniczne (WIST w Łące i Okręgowa Spółdzielnia Telefoniczna w Tyczynie), ale także wiele wciąż silnych starych rolniczych spółdzielni produkcyjnych (czasami nazywanych „kołchozami”), starych GS-ów (Gminnych Spółdzielni Samopomoc Chłopska), starych spółdzielni mleczarskich (dobrze radzą sobie Jasienica Rosielna i Stalowa Wola), dobrych sieci „Społem”, z rzeszowskim na czele, itd. Nie tak dawno grupę producencką (taki właśnie „kołchoz”) założył dobry gospodarz - Jan Bieniasz (zięć śp. Józefa Ślisza) i rączo zrzeszył się w Wojewódzkim Związku Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych, którego prezesem od prawie dwóch dekad jest dobry organizator Władysław Kołodziej. Z kolei Aneta Englot przebiła się ze Spółdzielni Socjalnej „Konar” w Tarnobrzegu do grona krajowych liderów. Spółdzielnie mieszkaniowe są wprawdzie pewną specyficzną gałęzią spółdzielczości, ale wcale nie aż tak odrębną, a podstawową zasadą spółdzielczości jest jej, mimo zróżnicowania, jedność i współpraca.

Przekleństwem polskich spółdzielni, podnoszącym koszty funkcjonowania i zrażającym ludzi do uczestniczenia w takiej formie jest, niestety, PODWÓJNE OPODATKOWANIE. Choć z definicji (a wrócono do starej, przedwojennej) wynika, że spółdzielnia jest „przedłużeniem (domowego) gospodarstwa jej członka”, to raz płaci normalny podatek dochodowy, a drugi raz, jeśli z ewentualnej nadwyżki mieliby korzystać członkowie, płaci się 19% ryczałtu po raz drugi. To dotyczy podziału zysków i podnoszenia (nawet bez wypłaty) wysokości udziałów, ale i w innych korzyściach jakie odnosiliby członkowie - urzędy skarbowe ( a czasem nawet i organy antymonopolowe) lubią sobie pogrzebać. Wiele spółdzielni, żeby nie mieć kłopotu, prowadzi politykę kosztową oraz ogranicza beneficje, z których mogliby korzystać członkowie.

Dla wszystkich reformatorów i naprawiaczy, legislatorów itd. mam ważne post scriptum. Wiosną 1994 r. procedowana w sejmie była duża nowelizacja prawa spółdzielczego. Byłem wtedy przy nadzwyczajnej sejmowej komisji obserwatorem z ramienia ogólnopolskiej Fundacji Spółdzielczości Wiejskiej i dość dokładnie poznałem wszystkie oficjalne i nieoficjalne mechanizmy jej działania.

Posłowie komisji sejmowej doszli do wniosku, że trzeba skończyć z podwójnym opodatkowaniem, niektórzy nawet rwali się do tego, żeby zakaz podwójnego opodatkowania zapisać wprost w tekście ustawy Prawo spółdzielcze. Reprezentujący Ministerstwo Finansów wiceminister-sekretarz stanu Ryszard Pazura (sam spółdzielca i często dobry, wyrozumiały doradca) przekonał, żeby poprzestać na tym etapie na wyrażeniu w protokole z posiedzenia takiej woli, a zmiany wprowadzić tam, gdzie się znaleźć powinny, czyli w ustawach podatkowych, w ramach zmian „końcowych i związkowych”. Posłowie go posłuchali.

Na ostatnim posiedzeniu komisji, Pazury już nie było - przyszedł za to w towarzystwie licznej świty sam minister Witold Modzelewski (ostatnio pokazujący się jako jako wielki zwolennik „ekonomii solidarnej”) i tak tych pełnych dobrych chęci posłów skołował, że „zapomnieli” o sprawie podwójnego opodatkowania.

Tadeusz Kensy, działacz społeczny, gospodarczy i związkowy. W latach 90. współzałożyciel i menedżer w Ogólnopolskiej Fundacji Spółdzielczości Wiejskiej, dyrektor. Regionalnego Ośrodka Usług Spółdzielczych w Rzeszowie Autor używanego do dziś statutu Okręgowej Spółdzielni Telefonicznej w Tyczynie oraz wielu innych spółdzielni różnych branż i różnych regionów kraju. Autorem poradnika pt. „Piszemy statut. Vademecum spółdzielcy”. Redagował regionalny „Biuletyn Spółdzielczy” (1992-1995)

 

 

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij