Niedługo start planu Junckera – opinia posła Stanisława Ożoga

Opublikowano: 2015-04-28 00:02:39, przez: admin, w kategorii: Opinie

Europa, po kryzysie z końca poprzedniej dekady, bardzo potrzebuje impulsu generującego gwałtowny wzrost gospodarczy. Takim impulsem ma być wdrożenie tzw. planu Junckera.

Poseł Stanisław Ożóg

Poseł Stanisław Ożóg

 

Nowy przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaproponował jesienią ub. roku trzyletni plan ożywienia wzrostu gospodarczego i zatrudnienia w osłabionej gospodarczo Unii Europejskiej poprzez wygenerowanie 315 mld euro na inwestycje strategiczne o znaczeniu europejskim.

 

Filarem planu ma być Europejski Fundusz na rzecz Inwestycji Strategicznych (EFSI) utworzony w ramach Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Fundusz ma być zarządzany niezależnie; projekty ma zatwierdzać do realizacji niezależny komitet ds inwestycji w oparciu o ich rentowność. Komisja Europejska chce, aby wybór projektów był wolny od nacisków politycznych. Fundusz będzie miał do dyspozycji 21 mld euro w formie gwarancji z budżetu UE i EBI, przy czym 16 mld euro ma pochodzić z budżetu unijnego, a 5 mld euro przekaże EBI.

W Parlamencie Europejskim za pracę nad rozporządzeniem w sprawie Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych odpowiadają Komisja Gospodarki i Monetarna (ECON) i Komisja Budżetowa (BUDG), których jestem członkiem.

 

Powstaje pytanie, skąd się ma wziąć owe 315 mld euro?

 

Otóż za każde 1 euro ogólnie zabezpieczone przez fundusz można zapewnić 3 euro finansowania na dany projekt w formie długu uprzywilejowanego. W danym projekcie powstaje więc bufor bezpieczeństwa. Można więc oczekiwać, że prywatni inwestorzy zainwestują w bezpieczniejsze transze o najwyższym stopniu uprzywilejowania projektu. Doświadczenia EBI oraz Komisji Europejskiej wskazują, że 1 euro długu uprzywilejowanego generuje 5 euro w inwestycjach ogółem: 1 euro długu uprzywilejowanego oraz dodatkowo 4 euro długu o najwyższym stopniu uprzywilejowania. Oznacza to, że 1 euro zabezpieczone przed ryzykiem przez fundusz pozwala pozyskać 15 euro prywatnych inwestycji w gospodarce realnej, które w przeciwnym razie nie zostałyby zainwestowane. Ów efekt mnożnikowy na poziomie 1:15 to szacunek oparty na podstawie udokumentowanych wcześniejszych doświadczeń z programów UE oraz doświadczeń EBI. Osobiście mam ogromne wątpliwości co do prawidłowości tego szacunku w sytuacji głębokiego kryzysu gospodarek europejskich.

Atutem funduszu ma być zachęcanie prywatnych inwestorów do projektów promowanych przez EFSI, dających im przez to większą pewność rynkową i polityczną co do ich powodzenia. Przy czym fundusz powinien zajmować się ryzykowniejszymi inwestycjami od tych, w które nie chciał inwestować EBI z obawy o utrzymanie najwyższego ratingu.

 

Które inwestycje są strategiczne?

 

Według opublikowanego komunikatu Komisji Europejskiej fundusz ma "wspierać strategiczne inwestycje o znaczeniu europejskim, takie jak: inwestycje w infrastrukturę, zwłaszcza w sieci szerokopasmowe i energetyczne, a także w infrastrukturę transportową, szczególnie w ośrodkach przemysłowych, inwestycje w kształcenie, badania i innowacje oraz w energię ze źródeł odnawialnych i efektywność energetyczną".

Można przypuszczać, że polski sektor energetyczny oparty na paliwach kopalnych z węglem na czele ma raczej marne szanse skorzystania z pomocy EFSI. Nie znaczy to jednak, że Polska jest na słabej pozycji w kwestii skorzystania z funduszu w ogóle. Jest akurat odwrotnie. Projekty będą wybierane na podstawie oceny ekspertów co do ich rentowności. A to już stwarza dla Polski spore szanse, bo jako kraj jesteśmy jednym z największych beneficjentów pożyczek z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (6 miejsce w Europie), a to właśnie na jego strukturach oparty jest EFSI. Projekty muszą być przygotowane z ogromną starannością ze względu na kryteria ich wyboru: jakość i rentowność. Bardzo ważny jest więc poziom kompetencji administracji państwowej pod tym względem. Polska przedstawiła już 252 projekty o wartości ponad 130 mld euro, które kwalifikowałyby się do wsparcia w ramach planu inwestycyjnego. Wśród nich jest m.in. odcinek drogi ekspresowej S19 Rzeszów - Barwinek granica ze Słowacją, S74 odcinek Kielce - Nisko, modernizacja linii kolejowej na odcinku Padew - Mielec - Dębica, czy modernizacja linii kolejowej na odcinku Stalowa Wola Rozwadów - Przeworsk.

Jest obawa, że finansowane będą duże projekty w państwach starej UE dotkniętych kryzysem. Dlatego należy dokładnie określić kryteria doboru projektów i zastanowić się, które z przedstawionych przez Polskę projektów spełniają warunek europejskiej wartości dodanej, czy twarda infrastruktura potrzebna Polsce spełni to kryterium.

 

Wątpliwości i nadzieje

 

Przy generalnej zgodzie co do potrzeby planu ożywienia gospodarki UE są wątpliwości. Niektóre państwa członkowskie zgłaszały zastrzeżenia argumentując, że potrzebny jest wkład państw członkowskich i większa pula pieniędzy. Również wśród ekspertów występuje obawa, czy kwota 315 mld euro (2 proc. PKB Unii) jest wystarczająca. Bardziej dobitnie ujęło to brytyjskie pismo "The Economist" nazywając plan Junckera "groteskowo nieadekwatnym" wobec pogrążonej w stagnacji strefy euro. Eksperci zwracają uwagę na wstrzemięźliwość sektora prywatnego wobec planu, która wynika z braku zaufania do stanu unijnej gospodarki dotkniętej recesją i deflacją. Do tego dochodzi wzrost długu publicznego w krajach strefy euro - z poziomu 60 proc. PKB w 2007 roku do 90 proc. PKB w roku 2014. Inwestorzy prywatni obawiają się też gigantycznej mitręgi biurokratycznej przy staraniach o wsparcie funduszu. W Polsce nasuwa się porównanie do funduszu pod nazwą Polskie Inwestycje Rozwojowe tak bardzo preferowanego przez Donalda Tuska jako premiera, który po dwóch latach "urodził mysz" w postaci... jednej jedynej umowy na inwestycję w sektorze gazowym.

W tym kontekście niektóre państwa wystąpiły z propozycją zwiększenia możliwości finansowych EFSI. Francja zaproponowała, by gotówkowy wkład w program inwestycyjny dla UE wyniósł co najmniej 60-80 mld euro. Polska poszła jeszcze dalej postulując kwotę 105 mld euro, aby wygenerować inwestycje o wartości 700 mld euro (5,5 proc. PKB całej UE), ponieważ szacunki wykazują takie właśnie braki w unijnych inwestycjach. Jednocześnie zdaniem Polski wkład państwa członkowskiego w fundusz nie powinien być liczony do deficytu finansów publicznych.

Podobnie uważa wielu ekspertów przypominając, że administracja Obamy w 2009 roku przekazała na pobudzenie gospodarki USA środki na łączną sumę 800 mld dolarów (5 proc. PKB). Niektórzy eksperci pytają też - nie bez złośliwości - jak zagwarantować, że pieniądze pójdą na przedsięwzięcia tworzące miejsca pracy, a nie na zwiększenie płynności banków.

Warto przypomnieć, że projekty inwestycyjne zgłoszone przed ogłoszeniem planu są warte ponad bilion euro, co wskazuje na dużo większe potrzeby inwestycyjne, niż to, co zawiera plan Junckera.

Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite powiedziała o planie Junckera: "Ten pakiet wygląda na razie jak kreatywna księgowość, ale przynajmniej cele są właściwe. Efekt pomnażania środków w tym planie jest dobry, bo mamy obecnie bardzo niską płynność w unijnym budżecie. Tego typu instrumenty są potrzebne i zobaczymy, jak Juncker, który jest przecież bardzo doświadczonym politykiem, będzie chciał je osiągnąć".

 

Stanisław Ożóg

Poseł do Parlamentu Europejskiego

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij